piątek, 5 kwietnia 2013

Czego potrzebujesz Człowieku



Czego potrzebujesz Człowieku ?
Czego potrzebujesz, by żyć
A czym jest życie ?
Zbieraniną starych pantofli
czy kolczykami z łez ?
Gdy serce oddasz róży
zawiśniesz na ostatnim cierniu
i karminowa kropla krwi
spłynie na jej kruche piękno..
Zaśpiewasz ostatnią pieśń o śmierci
spoglądając na spalone słońcem
ciało błękitnego ptaka
Zgaśnie dzień..
Czego potrzebujesz żeby spać Nieznajomy ?
Mroku nocy i księżyca ?
Wejdź..
Po drabinie z chmur
podążaj w ciche cienie
Wschodzi blask.. tam daleko
 za horyzontem z gwiazd
Tajemnica..
















Róża



Zakwitła po cichu
Nie wiedziałam że śpi
Odgarnęłam dwa płatki
Sennie przetarła oczy
I ziewnęła
- Przecież śpię
Nie widzisz ?
Delikatnie pogłaskałam
Smukłe dwa kolce
I otarłam łzę






Mamo

Przez moment
Jedno mgnienie
Byłaś
Nim skryłaś się za snem
Za mostkiem różanym
Tam
Koło tej rzeczki
Co biegnie przez pocztówkę
Byłaś
Poczułam zapach Twych włosów
We śnie
Znany z dzieciństwa
Moje marzenie
Mamo
I mój smutek
Jak mogłabym się gniewać













Życie





Życie..
Drobiazgi rozrzucone na szkle

kilka kartek zapisanych
trochę czystych
Jakaś koszula rzucona w kąt
Stare kapcie
I te trochę duszy
co zostało po tobie w powietrzu
Jakieś zdjęcia
Piosenka i mgła..

Coś się siało lat sześć
A zbiory jednej nocy
Chwili jednej
Spowodowały potop

I dziś.. w gruzach już leży świt
I blask nie znany nam już
Stoi na środku stół
Na szyderstwo minionych dni
Prześnione sny
Bez powrotu..

Jakiś szafir wygadany przez okno
i kilka uśmiechów
Kiedyś ręce ogrzane oddechem
kiedyś słońce..
Dziś echem tylko jesteś mych łez

Dziś góry w mgłach i spętane serce
Kilka drobiazgów
Nic więcej..

Został miniony dzień
I temat sprzedanych ust
Na kartki tle.. oczy zostały
I dziś taki mały syn..taki wielki smutek
Bez dłoni tęsknota
Wiersz bez twarzy
I łzy.. strzępy marzeń..













Czarnym piórkiem




Czarnym piórkiem wyznaczyłam linię
 – HORYZONT
Zatopiłam w nim muszlę jak statek
Czerwień farby rozlała się po papierze
Zachodziło słońce
W dali gdzieś krzyczały mewy
Domalowałam więc czerwony blask
Który pochłaniały wody zatoki
Rekin połknął słońce
A mnie zrobiło się smutno
Zerwał się wiatr i morze zagrało
Szmaragdową barwą spienionej trochę toni
Nadchodziła ciemność i gwiazdy
I jakaś groza tej dali
Zatopiłam wzrok za tym horyzontem
Myślałam, że ujrzę Boga
Ale tam na widnokręgu unosiła się
Koncha mej muszli
Więc z oczu pociekły mi łzy
Nie wiedziałam dlaczego płaczę
Domalowałam więc już tylko oczy





















Kula



Dwa centra kuli Łucjo
Ty i świat..
Świat poza Tobą
Gdzieś daleko
Jak na innej planecie
Idziesz nie wiedząc dokąd
Przed tobą pusta droga z kiedyś
gdy za późno już było na marzenia
Kilka kropel w klepsydrze
Kilka ziarenek piasku
I to co było traci znaczenie
A ty widzisz czas i dalej się boisz
Bo dziś z przodu tak niewiadome
że już nie wiesz co bardziej cię przeraża
przeszłość
czy to..  co przyjść może..
Gwiazdy nocą takie zimne i obojętne
dawno nie wyznaczają już drogi
Patrzysz tylko na czarny księżyc w dali
I wciąż pytasz.. gdzie idziesz..
Po co Łucjo
Dzisiaj i tak utonie w przeszłości
dziewczyno z warkoczem  –
Świadome nic nie wie
Wie tylko nieświadome..










Marzenie było



Marzenia były snem
Kilka kropel deszczu na gałązkach
Kilka pocałunków słońca
Śniła bezkres dali
Bez końca toczył się sen..
Skrawki kiedyś przemieszane
Ze zwykłym dniem
Z różanymi paluszkami
Jakiś zapach daleki miłości
Przypomnienie wzruszeń
Listek brzozy
Delikatne płatki kwiatu..
Gdzie prowadzi  ta droga ?
Zapach.. sen.. las.. muzyka
A jednak przemijanie
Pomyślała..











Zrodzeni na samotność



My zrodzeni na samotność
Przez oceany i morza łez
Przez wszystkie lęki i krew oddaną
Tułacze bez domu
Tęskniący wiecznie za blaskiem miłości
Najbardziej zagubieni
I najbardziej sami
Uciekamy od tego co mamy
W mrok
Na nieprzebyte ścieżki strasznego smutku
Który nas pochłania i unicestwia
Jak tragiczne morze
Toniemy potem w tym błękicie
Nie znając przystani
I ginie nawet ślad łez naszych
Wśród złocistej piany












Nie płacz nad Światem



Nie płacz nad światem
Choć to tak boli
Tabula rasa w duszy każdego
A potem piasek przysypie wszystko
I szary proch
Już do niczego
I tylko łza wielka.. kropla czerwona
Zabłyśnie czasem w oku każdego
I tylko piecze
I tylko boli
A ciężka taka jak gruda soli
I serce ludzkie do trawy przyciśnie
A kwiaty rosną i kwitną wiśnie..
A człowiek schylony nad własnym bólem
I tak mu ciężko
Nie wiem dlaczego
Nie płacz nad światem
To nic nie zmieni
Bo człowiek zawsze jest do niczego
A zło wyrasta z ziemi jak chwasty
A potem
Szerzy się.. pełza.. i pleni
A serca ludzkie zgrubiałe jak ręce
I wszystko głupie
I wszystko nędzne..
A Ziemia kręci się dalej powoli
I wszystko szare
Jak gruda soli..
I nie masz już wcale siły dla niego
I nawet kochać
Nie wiesz .. dlaczego..